Największa w Europie sieć płatnych autostrad pada. Ludzie nimi nie jeżdżą, a długi rosną
W Hiszpanii padają firmy, które kiedyś dostały koncesje na budowę i eksploatację autostrad, a dzisiaj nie są w stanie ich utrzymać i spłacić długów. Osiem z nich już rozpoczęło postępowanie upadłościowe. Długi właścicieli płatnych autostrad w całej Hiszpanii sięgają 4 mld euro.
Szał budowlany w latach 90. ubiegłego wieku i na początku tego stulecia jest jedną z przyczyn największego od pół wieku kryzysu gospodarczego w Hiszpanii. Bańka nieruchomości i budownictwa najpierw doprowadziła do budowy setek niepotrzebnych osiedli mieszkaniowych i wielu lotnisk, gdzie rzadko albo wcale nie lądują samoloty.
Teraz widać, że podobny problem dotyka dróg. Postępowanie upadłościowe rozpoczęła m.in Accesos de Madrid, firma, która w 2004 uruchomiła dwie kluczowe autostrady R-3 i R-5 do Madrytu. Wraz z kilkoma innymi drogami prowadzącymi promieniście ze stolicy rozładowały korki przy wjazdach do 5 - milionowego miasta. - Nie mamy pieniędzy. Wszystko w rękach sądu - mówi szef firmy Jose Antonio Lopez Casas. - Ruch samochodowy w okolicach Madrytu spadł w ciągu ostatnich 5 lat o 15-20 procent, a na naszych drogach znacznie bardziej.
Accesos de Madrid ma 660 mln euro długów wobec banków, 340 mln wobec firm budowlanych i 400 mln wobec właścicieli wywłaszczonych gruntów.
- U szczytu boomu autostradowego szacowano, że drogami R-3 i R-5 pojedzie dziennie 35 tysięcy aut. Dzisiaj jeździ nimi 10 tysięcy - mówi Jacobo Diaz z hiszpańskiego stowarzyszenia drogowców. - Płatną autostradą Toledo-Madryt jeździ 11 procent aut, których się spodziewano. Ogólnie w okolicach Madrytu wszystkie drogi dojazdowe nie osiągają 40 proc. planowanego kiedyś ruchu.
Firmy startujące po koncesje na autostrady szastały pieniędzmi, bo ustawa gruntowa z 1998 roku pozwalała wyceniać grunty pod budowę domów i infrastruktury na podstawie szacowanych zysków. W efekcie Accesos de Madrid zapłacił za grunty 640 mln euro. Do dzisiaj firmie udało się spłacić zaledwie jedną trzecią tej sumy.
Nie ma wątpliwości, że w Hiszpanii w latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku budowano wszystkiego za dużo: dróg, lotnisk i prawdopodobnie także kolei wielkich prędkości.
- Pobiliśmy rekordy - uważa Paco Segura ze stowarzyszenia Ekologowie w Akcji. - Mamy najgęstszą sieć autostrad w Europie, największą sieć międzynarodowych lotnisk a w długości linii kolejowych wyprzedzają nas tylko Chiny.
Kolejną przyczyną upadku płatnej sieci jest konkurencja bezpłatnych dróg szybkiego ruchu budowanych od końca lat 80. przez państwo.
W 1977 Hiszpania miała 1,1 tys. km płatnych autostrad, w 1996 - 2 tys. km, a w 2006 - 3 tysiące. Dzisiaj jest ich w sumie 3.307 km. Stanowi to jednak tylko 23 proc. całej krajowej sieci autostrad i dróg szybkiego ruchu, których łączna długość sięga 15 tysięcy km.
Kryzys zaostrzył się w lipcu tego roku, kiedy wygasły dotacje państwowe dla zadłużonych operatorów płatnych autostrad i ceny przejazdów skoczyły o 7 procent. Kolejną podwyżkę we wrześniu wywołał wzrost podatku VAT.
Żeby doraźnie ratować sytuację, w tym tygodniu rząd przedłużył do 2018 roku gwarancje i ulgi kredytowe dla zagrożonych upadłością operatorów.
za wyborcza.biz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz