Węgierski Komitet Helsiński opisuje nieludzkie warunki w jakich przetrzymywani są uchodźcy syryjscy w obozie w miejscowości Röszke.
Są to osoby o których informowano m.in. w polskich mediach na przełomie sierpnia i września. Około 4000 ludzi zostało umieszczonych w obozie przeznaczonym dla 300 osób. Pierwsze 300 z nich umieszczono w klatkach (co widać na zdjęciu). Pozostałych rozlokowano wokół obozu na gołej ziemi.
Uchodźcy pozbawieni są dostępu do opieki zdrowotnej oraz bieżącej wody, co skutkuje zagrożeniem epidemiologicznym w obozie.
Zgodnie z rządowymi dyrektywami, węgierskie media nie pokazują zdjęć oraz nagrań z kobietami i dziećmi spośród uchodźców, gdyż mogłyby one wzbudzać zbyt duże współczucie.
Żródło: cia.media.pl
29.09.2015
18.09.2015
Blog: Przez Warszawę przeszedł marsz konfidentów
W sobotę 12 lipca przez Warszawę przetoczyło się zbiegowisko narodowego bydła, które po raz kolejny pokazało swoją służalczość wobec władzy i obecnego systemu politycznego. W momencie gdy tysiące ludzi próbuje uciec przed konfliktem zbrojnym w Syrii - celem ataku ze strony prawicowej hołoty stają się niewinne osoby poszukujące lepszego miejsca do życia niż własny kraj, przekształcony przez sąsiednie reżimy i przepychanki geopolityczne w kupę gruzu. Jedną z głównych stron finansujących konflikt są monarchie bliskowschodnie i protegujące je mocarstwa zachodnie, odpowiadające od początków XX wieku za 90% wsteczniactwa i zacofania w całym regionie bliskiego wschodu, jak i niestety również innych części świata, jak pokazał to konflikt w Afganistanie trwający na przełomie lat '80 i '90.
Nędzne pismaki i reżimowe media, piszące chwalebne nekrologi podczas niedawnej śmierci saudyjskiego satrapy, upatrują terrorystów wśród uciekinierów od wojen i migrantów ekonomicznych poszukujących chleba, udając ślepych na fakt że ewentualny zamachowiec za najbardziej prawdopodobny środek transportu wybierze pierwszą klasę samolotu, a nie miejsce przy oponie ciężarówki. Ten potok ignorancji i gówna, jaki wylewa się z ust pewnej części polskiego i europejskiego społeczeństwa, o której opinię mam gorszą niż o psim łajnie, wypełnia swoim smrodem od kilku tygodni zdecydowanie większą przestrzeń niż powinna być dopuszczalna dla takiego ścierwa.
Poziom hipokryzji w Europie osiąga kosmiczny poziom w momencie gdy Francja, która urządza saudyjskim monarchom wakacje w stylu Ludwika XIV, Niemcy, których broń chemiczna wypełnia po brzegi arsenały bliskowschodnich państw, Wielka Brytania, która razem ze Stanami Zjednoczonymi przez lata blokowała rozwój najmniejszych oznak demokracji w regionie, tylko po to aby utrzymać sprzyjające ich interesom ekonomicznym reżimy przy władzy - próbują usilnie przemycić przekaz, w którym przedstawiają się jako zupełnie obce sytuacji na bliskim wschodzie i nieodpowiedzialne za los tysięcy osób.
Nędzne pismaki i reżimowe media, piszące chwalebne nekrologi podczas niedawnej śmierci saudyjskiego satrapy, upatrują terrorystów wśród uciekinierów od wojen i migrantów ekonomicznych poszukujących chleba, udając ślepych na fakt że ewentualny zamachowiec za najbardziej prawdopodobny środek transportu wybierze pierwszą klasę samolotu, a nie miejsce przy oponie ciężarówki. Ten potok ignorancji i gówna, jaki wylewa się z ust pewnej części polskiego i europejskiego społeczeństwa, o której opinię mam gorszą niż o psim łajnie, wypełnia swoim smrodem od kilku tygodni zdecydowanie większą przestrzeń niż powinna być dopuszczalna dla takiego ścierwa.
Poziom hipokryzji w Europie osiąga kosmiczny poziom w momencie gdy Francja, która urządza saudyjskim monarchom wakacje w stylu Ludwika XIV, Niemcy, których broń chemiczna wypełnia po brzegi arsenały bliskowschodnich państw, Wielka Brytania, która razem ze Stanami Zjednoczonymi przez lata blokowała rozwój najmniejszych oznak demokracji w regionie, tylko po to aby utrzymać sprzyjające ich interesom ekonomicznym reżimy przy władzy - próbują usilnie przemycić przekaz, w którym przedstawiają się jako zupełnie obce sytuacji na bliskim wschodzie i nieodpowiedzialne za los tysięcy osób.
22.05.2015
23 V 2015 Demonstracja w dzień prekariatu. Dość śmieciowych warunków pracy!
Demonstracja i wiec na DZIEŃ PREKARIATU
sobota, 23 maja 2015, Warszawa
zbiórka pod Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej
ul. Nowogrodzka 1/3/5
godz. 13:00
W Polsce stała praca jest przywilejem. Norma to praca na czas określony, praca dorywcza, praca na umowę-zlecenie, umowę o dzieło, samozatrudnienie, darmowa praca wolontariacka i staże, praca w szarej strefie, telepraca, niewidzialna praca domowa, emigracja zarobkowa. Bywa, że jest to wybór, dla większości jednak – to konieczność.
W Polsce fikcją są gwarancje minimalnego wynagrodzenia, przestrzegania maksymalnego czasu pracy, stabilności zatrudnienia. Norma to praca pozbawiona osłon socjalnych, ubezpieczeń zdrowotnych, składek emerytalnych. Bywa, że stać nas na ich indywidualne opłacanie, większość jednak skazana jest na ich ciągły brak.
W Polsce przywilejem są zasiłki dla bezrobotnych, emerytury, renty, świadczenia z pomocy społecznej. Norma to brak pieniędzy do pierwszego, zadłużanie się w bankach i na „chwilówki”, szukanie pomocy u rodziny i bliskich. Można przeżyć w takich warunkach, lecz czy można w takich warunkach żyć?
sobota, 23 maja 2015, Warszawa
zbiórka pod Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej
ul. Nowogrodzka 1/3/5
godz. 13:00
W Polsce stała praca jest przywilejem. Norma to praca na czas określony, praca dorywcza, praca na umowę-zlecenie, umowę o dzieło, samozatrudnienie, darmowa praca wolontariacka i staże, praca w szarej strefie, telepraca, niewidzialna praca domowa, emigracja zarobkowa. Bywa, że jest to wybór, dla większości jednak – to konieczność.
W Polsce fikcją są gwarancje minimalnego wynagrodzenia, przestrzegania maksymalnego czasu pracy, stabilności zatrudnienia. Norma to praca pozbawiona osłon socjalnych, ubezpieczeń zdrowotnych, składek emerytalnych. Bywa, że stać nas na ich indywidualne opłacanie, większość jednak skazana jest na ich ciągły brak.
W Polsce przywilejem są zasiłki dla bezrobotnych, emerytury, renty, świadczenia z pomocy społecznej. Norma to brak pieniędzy do pierwszego, zadłużanie się w bankach i na „chwilówki”, szukanie pomocy u rodziny i bliskich. Można przeżyć w takich warunkach, lecz czy można w takich warunkach żyć?
Etykiety:
2015,
demonstracja,
klasa pracująca,
maj,
polska,
prekariat,
strajk,
walka klas,
warszawa,
wydarzenia
20.05.2015
Demonstracja przeciwko Frontex. CZWARTEK 21 V 2015
CZWARTEK 21 V 2015 g. 17:00 PLAC UNII LUBELSKIEJ
WARSZAWA
21 maja 2015 roku do Warszawy zjedzie się śmietanka europejskiego rasizmu, by świętować 10-lecie powstania jednej z bardziej wpływowych meta-organizacji strzegących kapitału Twierdzy Europa. Organizacji mało znanej, do niedawna pozostającej w cieniu, a będącej hybrydą policji granicznej i służby wywiadowczej, a także promotorem agresywnej polityki antymigranckiej.
Frontex (od francuskiego Frontieres exterieurs), bo o nim mowa, jest organem wykonawczym polityki (anty)migracyjnej UE – cieszy się autonomią w podejmowaniu decyzji (dotyczącej polityki zagranicznej UE) i rosnącym rokrocznie budżetem, z którego nie musi się rozliczać. Finansuje się z niego futurystyczne projekty rodem z antyutopii, takie jak zautomatyzowany układ lądowych dronów, znany pod nazwą projekt TALOS, zrealizowany m.in. przy współpracy Politechniki Warszawskiej. Mandat zaufania pozwala im także na prowadzenie własnej polityki zagranicznej w zakresie migracji – układanie się z ościennymi dyktaturami (Białoruś, Libia, Tunezja, Algieria), sponsorowanie i organizowanie represji przeciw uchodźcom w bezpiecznej strefie buforowej, która pozwala rozmyć odpowiedzialność.
W konsekwencji granica Europy przesuwa się coraz dalej od ‘starego kontynentu’, pomagając ukryć efekty tej polityki przed oczyma europejczyków i europejek. Sponsorowane obozy w krajach globalnego południa i bezwzględna antyludzka polityka migracyjna państw UE przynoszą realne ofiary w postaci dziesiątek tysięcy utopionych, zagłodzonych, zostawionych na morzu albo pustyni, lub bezpośrednio zastrzelonych osób, rocznie więcej niż mur berliński przez cały czas swojego istnienia.
WARSZAWA
21 maja 2015 roku do Warszawy zjedzie się śmietanka europejskiego rasizmu, by świętować 10-lecie powstania jednej z bardziej wpływowych meta-organizacji strzegących kapitału Twierdzy Europa. Organizacji mało znanej, do niedawna pozostającej w cieniu, a będącej hybrydą policji granicznej i służby wywiadowczej, a także promotorem agresywnej polityki antymigranckiej.
Frontex (od francuskiego Frontieres exterieurs), bo o nim mowa, jest organem wykonawczym polityki (anty)migracyjnej UE – cieszy się autonomią w podejmowaniu decyzji (dotyczącej polityki zagranicznej UE) i rosnącym rokrocznie budżetem, z którego nie musi się rozliczać. Finansuje się z niego futurystyczne projekty rodem z antyutopii, takie jak zautomatyzowany układ lądowych dronów, znany pod nazwą projekt TALOS, zrealizowany m.in. przy współpracy Politechniki Warszawskiej. Mandat zaufania pozwala im także na prowadzenie własnej polityki zagranicznej w zakresie migracji – układanie się z ościennymi dyktaturami (Białoruś, Libia, Tunezja, Algieria), sponsorowanie i organizowanie represji przeciw uchodźcom w bezpiecznej strefie buforowej, która pozwala rozmyć odpowiedzialność.
W konsekwencji granica Europy przesuwa się coraz dalej od ‘starego kontynentu’, pomagając ukryć efekty tej polityki przed oczyma europejczyków i europejek. Sponsorowane obozy w krajach globalnego południa i bezwzględna antyludzka polityka migracyjna państw UE przynoszą realne ofiary w postaci dziesiątek tysięcy utopionych, zagłodzonych, zostawionych na morzu albo pustyni, lub bezpośrednio zastrzelonych osób, rocznie więcej niż mur berliński przez cały czas swojego istnienia.
19.04.2015
Tragedia na Morzu Śródziemnym na statku z migrantami
Statek z 700 osobami na pokładzie zatonął na Morzu Śródziemym. Dotychczas udało się uratować jedynie 28 osób z obecnych na pokładzie. Migranci próbowali przedostać się do Włoch. W tym roku liczba osób, które zgineły na Morzu Śródziemnym jest trzykrotnie większa od zeszłorocznej. W Palermo ogłoszono żałobę z powodu kolejnej już w tym roku katastrofy statku z migrantami na pokładzie, próbującemu przedrzeć się przez morze.
Większość osób zajmujących się pomocą dla migrantów kładzie winę na zbrodniczą w skutkach politykę państw europejskich, które notorycznie kryminalizują migrację i nie robią niczego w celu regulacji prawnej procesu migracyjnego tysięcy osób próbujących odnaleźć bezpieczeństwo i poprawić swoją sytuację ekonomiczną w Europie.
Większość osób zajmujących się pomocą dla migrantów kładzie winę na zbrodniczą w skutkach politykę państw europejskich, które notorycznie kryminalizują migrację i nie robią niczego w celu regulacji prawnej procesu migracyjnego tysięcy osób próbujących odnaleźć bezpieczeństwo i poprawić swoją sytuację ekonomiczną w Europie.
4.04.2015
Dołącz do międzynarodowej kampanii wspierania Aleksandra Kolczenki!
Aleksander Kolczenko to krymski anarchista, antyfaszysta i aktywista społeczny, który został aresztowany przez rosyjskie władze. Razem z innym krymskim aktywistą, Kolchenko został porwany przez rosyjskie FSB (dawne KGB) i jest teraz przetrzymywany jako polityczny więzień w moskiewskim więzieniu Lefortovo. Jest oskarżony o popełnianie aktów terroryzmu i przynależność do grupy terrorystycznej.
Dlaczego Aleksander Kolczenko jest w więzieniu?
Aleksander, który przez wiele lat udowodnił niezaprzeczalnie swą antyfaszystowską postawę, otrzymał niedorzeczne oskarżenia o przynależność do Prawego Sektora, czyli ukraińskiej, radykalnie prawicowej organizacji, której prawdziwa rola w ukraińskich wydarzeniach jest rozdmuchiwana przez rosyjską propagandę.
We współczesnej Rosji wszyscy aktywiści lewicowi, anarchistyczni czy lewicowo-liberalni mogą zostać pomówieni o bycie członkami lub sympatykami Prawego Sektora. Jest to sytuacja porównywalna do polowania na nieistniejących trockistów za Stalina lub na komunistów za McCarthy’ego. Putinowski autorytarny i nacjonalistyczny reżim, który stosuje w propagandzie wszystko (od religijnych uprzedzeń, poprzez teorie spiskowe, aż po jawny rasizm), bezwstydnie kradnie antyfaszystowską retorykę. Stąd każdy uważany za kłopotliwego jest określany jako “faszysta”, nawet jeśli on/ona stoi po przeciwnej stronie politycznego spektrum.
źródło: cia.media.pl
wywiad z Aleksandrem na Libcom:
https://libcom.org/news/aleksandr-kolchenko-i-am-not-terrorist-i-am-citizen-ukraine-20112014
Dlaczego Aleksander Kolczenko jest w więzieniu?
Aleksander, który przez wiele lat udowodnił niezaprzeczalnie swą antyfaszystowską postawę, otrzymał niedorzeczne oskarżenia o przynależność do Prawego Sektora, czyli ukraińskiej, radykalnie prawicowej organizacji, której prawdziwa rola w ukraińskich wydarzeniach jest rozdmuchiwana przez rosyjską propagandę.
We współczesnej Rosji wszyscy aktywiści lewicowi, anarchistyczni czy lewicowo-liberalni mogą zostać pomówieni o bycie członkami lub sympatykami Prawego Sektora. Jest to sytuacja porównywalna do polowania na nieistniejących trockistów za Stalina lub na komunistów za McCarthy’ego. Putinowski autorytarny i nacjonalistyczny reżim, który stosuje w propagandzie wszystko (od religijnych uprzedzeń, poprzez teorie spiskowe, aż po jawny rasizm), bezwstydnie kradnie antyfaszystowską retorykę. Stąd każdy uważany za kłopotliwego jest określany jako “faszysta”, nawet jeśli on/ona stoi po przeciwnej stronie politycznego spektrum.
źródło: cia.media.pl
wywiad z Aleksandrem na Libcom:
https://libcom.org/news/aleksandr-kolchenko-i-am-not-terrorist-i-am-citizen-ukraine-20112014
Etykiety:
anarchista,
krym,
prawy sektor,
rosja,
ruch anarchistyczny,
Ukraina,
wiadomości,
więzienie,
więzień
25.02.2015
Czerwoni, brunatni, zieloni: pora na detoks
Założenie partii Zmiana spowodowało spore kontrowersje. Z różnych względów Zmiana została poddana krytyce wielu osób i organizacji.
Partia Zielonych spróbowała zbić kapitał polityczny na lewicy wyrażając protest przeciwko opcji reprezentowanej przez Zmianę, w skład której wchodzą totalitarni komuniści, antysemici i faszyści. Partia Zielonych zwróciła się do OPZZ, by nie wynajmowała swojej przestrzeni tej partii. Tego typu posunięcia, obliczone na zyskanie sympatii liberalnych lewicowców, mają efekt odwrotny od zamierzonego na tych, którzy są nastawieni najbardziej antykapitalistycznie. Zieloni reprezentują pro-unijną socjal-demokrację i liberalizm – a więc kierunki, które coraz większa część lewicy chce odrzucić. Dezaprobata Zielonych spotkała się z odpowiedzią, że są oni burżuazyjni, pełni hipokryzji i że stoją po stronie neoliberałów, którzy rozwijają swoje plany wobec Ukrainy.
Niestety tak się często w Polsce dzieje, że być przeciwko czemuś musi oznaczać popierać coś przeciwnego. Kilka lat temu, widzieliśmy jak liberalne, pro-unijne i pro-establishmentowe elity przejęły dla siebie antyfaszyzm, popychając jednocześnie wykluczonych i biednych pracujących w kierunku faszyzmu. Widzieliśmy, jak cheerliderstwo dla liberalnych demokratów z Majdanu i liberalizacji Ukrainy popchnęło lewicę wraz z prawicą w kierunku poparcia dla rosyjskich faszystów i Kremla. Niestety tak jest, gdy ludzie nie mają żadnej jasnej pozytywnej wizji tego, co chcą osiągnąć i po prostu reagują przeciw temu czego nie chcą, nie bacząc jakiego rodzaju jest to sprzeciw.
Zmiana próbuje nam przedstawić do wyboru ograniczony zestaw opcji. Ale zarówno Zmiana, jak i Zieloni przedstawiają nam fałszywe alternatywy.
Ani Rosja, ani UE: przeciw fałszywym wyborom lewicy
Zimna Wojna tak naprawdę się nie skończyła. Kapitalizm zatryumfował i niezależnie od tego, czy ktoś uważa że ludność ZSRR żyła w kapitalizmie państwowym, czy innym ustroju, nie ulega wątpliwości, iż ludność Federacji Rosyjskiej żyje obecnie w kapitalizmie, doznając wyzysku ze strony różnych sił, od małych kapitalistów, oligarchów, do państwa. Stawką obecnej zimnej wojny są sfery wpływów kapitału i walka o te wpływy rozgrywa się przed naszymi oczyma. Jeżeli Ukraina będzie mieć pozytywne relacje handlowe z unijnymi producentami, rosyjscy producenci utracą udziały na rynku. W konsekwencji, polscy eksporterzy ucierpią w wyniku embarga, itd. Kulturowe i polityczne wpływy zakulisowo wspierają określone interesy polityczne.
W obszarze rosyjskojęzycznym, a także – w mniejszym stopniu – poza nim, debata między słowianofilami a „zapadnikami” ma długą i skomplikowaną historię. Na wiele sposobów, ta debata przypomina dzisiejszą debatę Rosja – UE, w tym zakresie w jakim niektórzy widzą politykę Rosji jako przeciwstawną polityce UE. Ma to pewne podstawy w rzeczywistości, jednak istotną kwestią pozostaje, kto kontroluje kapitał i osiąga dominujące wpływy.
Obie siły chcą uchodzić za przedstawicielki zupełnie innych zasad i próbują znaleźć wyznawców dla swoich doktryn. Podobnie jak w niedalekiej przeszłości, Rosja prowadzi zręczną kampanię propagandową i stara się znaleźć popleczników, zwłaszcza w geopolitycznie ważnych regionach. UE ma własny program służący do propagowania własnego wizerunku jako fundamentu pozytywnych wartości.
Ale wraz ze wzrostem liczby krytyków instytucjonalnej polityki UE wśród jej mieszkańców i krytyką oczywistych związków tej polityki z programem cięć socjalnych i coraz bardziej drapieżnego kapitalizmu, wzrasta siła ruchów nacjonalistycznych. Lokalny nacjonalizm nie wyklucza się ze wspieraniem sił znajdujących się poza UE.
Konflikt na Ukrainie spowodował, że coraz więcej aktywistów lewicowych, razem z nastawionymi antyunijnie prawicowcami, opowiedziało się po jednej ze stron konfliktu, który błędnie postrzegają jako walkę z wpływami zachodniego kapitału i zachodnich wartości. Choć taka walka z pewnością w jakimś stopniu ma miejsce i są ludzie prowadzący walkę tożsamościową, nie to jest istotą sprawy. Istotą sprawy jest to, kto będzie kontrolował kapitał finansowy i ludzki.
Reagując na postrzegany obraz konfliktu, zachodni „antyfaszyści” podjęli walkę u boku faszystów, zyskując tym samym godne miejsce wśród pożytecznych idiotów XXI wieku. Wielu lewicowców i prawicowców błędnie utożsamiło USA, UE czy nawet Izrael jako jedynych nosicieli wartości kapitalistycznych. Dzięki temu mogą być wykorzystywani przez rosyjskich kapitalistów i agentów reakcji.
Coraz więcej ludzi na lewicy wpada w tę pułapkę fałszywej alternatywy i fałszywej wizji świata. Nasi wrogowie nie są naszymi wrogami dlatego, że urodzili się w jakimś kraju, czy mówią w jakimś języku. A nasi przyjaciele nie są naszymi przyjaciółmi z tych samych względów. Nie ma żadnego sensu, byśmy walczyli o narodowy kapitał, gdyż nadal będzie to oznaczać, że elity – a nie społeczeństwo - będą kontrolować całe bogactwo. Powinniśmy walczyć o to, co produkujemy, bez pośredników takich jak kapitał lub państwo.
Zielony liberalizm vs. czerwono-brunatny anty-liberalizm: to nie są opcje dla klasy pracującej
Czerwono-brunatni atakują Zielonych za to, iż są liberałami. Zieloni wspierają kapitalizm rynkowy z ludzką twarzą, niewolniczą pracę najemną itp... ale wyposażoną w kontrolę państwa, które w ich przekonaniu może wyeliminować najgorsze nadużycia, sprawiając, że ludzie będą chętniej akceptować swoją sytuację. Brak u nich zupełnie twardych stanowisk anty-kapitalistycznych. Ich „krytyka kapitalizmu” jest niezwykle płytka.
Niektórzy czerwoni zjednoczyli się z brunatnymi w krytyce liberalizmu. W przypadku brunatnych, krytyka liberalizmu rozszerza się na opozycję wobec kulturowego liberalizmu. Jedni i drudzy wspierają silne państwo, które poddałoby represjom drobno-burżuazyjne aspiracje. Ale nie tylko. Tak jak w przypadku rosyjskiego państwa, któremu udzielają poparcia, wymogiem jest zbiorowy konformizm i odmienne grupy mają być poddane represjom za sam fakt inności. Autorytarne państwo ma w Rosji długą historię, naznaczoną bezwzględnymi atakami na pracowników, którzy walczyli o kontrolę nad własnym życiem, zamiast oddawać ją w ręce państwowych nadzorców.
Ani liberalizm Zielonych, którzy dążą do reform socjal-demokratycznych nie próbując wyeliminować źródeł wyzysku, ani anty-liberalizm czerwono-brunatnych, którzy w sposób pełen ignorancji mylą eliminację kapitalizmu z ograniczeniem wpływów prywatnego i zagranicznego kapitału, nie oferują nam realnych rozwiązań.
Autorytarny komunizm, nacjonalizm i faszyzm
Historia użycia nacjonalizmu przez autorytarnych komunistów by zmobilizować pracowników do poparcia silnego państwa narodowego jest dość długa. W ciągu ostatnich dwóch dekad widzieliśmy, jak miłośnicy faszyzmu czasem zbliżają się do tych, którzy próbują odnowić autorytarne i totalitarne państwa. W Rosji, brązowo-czerwona koalicja istnieje od wczesnych lat 90'tych, od czasu zejścia ze sceny państwa totalitarnego w wyniku sfingowanego zamachu stanu, po którym nastąpiła faza dzikiego kapitalistycznego plądrowania zasobów.
W niektórych regionach widzimy „antykapitalistów” różnych odcieni popierających różne faszystowskie ugrupowania pod pretekstem, iż również są antykapitalistyczne i że również zwalczają liberalną elitę. Faszyści z tradycji strasserowskich i eurazjatyckich są więcej niż mile widziani wśród autorytarnych komunistów, począwszy od Syrizy do różnych grup działających w Polsce.
Wszystkie te kierunki są ślepymi uliczkami dla pracowników. Państwo autorytarne nie jest narzędziem regulacji, ale sposobem zdobycia władzy i przywilejów dla partyjnych elit. Nacjonalizm odwraca uwagę od głębszej natury kapitalizmu. Rozmaite grupy faszystowskie próbują dojść do władzy za pomocą swoich manipulacji.
Najlepszą drogą jest ignorowanie tych ugrupowań i budowanie niezależnego ruchu społecznego. Jednak, gdy tylko coś zacznie odnosić sukces, zlecą się jak sępy, udając poparcie i zainteresowanie, próbując uzyskać poparcie wyborcze. Nie dajmy się oszukać: postęp nie polega na daniu wiary szarlatanom, którzy obiecują poparcie w zamian za głos w wyborach. Chodzi o budowę alternatywnego źródła samoorganizacji, niezależnego od partii, które umożliwi organizowanie z powodzeniem działań bezpośrednich i wywierania nacisku w celu realizacji naszych własnych interesów.
źródło: cia.media.pl/czerwoni_brunatni_zieloni_pora_na_detoks
Partia Zielonych spróbowała zbić kapitał polityczny na lewicy wyrażając protest przeciwko opcji reprezentowanej przez Zmianę, w skład której wchodzą totalitarni komuniści, antysemici i faszyści. Partia Zielonych zwróciła się do OPZZ, by nie wynajmowała swojej przestrzeni tej partii. Tego typu posunięcia, obliczone na zyskanie sympatii liberalnych lewicowców, mają efekt odwrotny od zamierzonego na tych, którzy są nastawieni najbardziej antykapitalistycznie. Zieloni reprezentują pro-unijną socjal-demokrację i liberalizm – a więc kierunki, które coraz większa część lewicy chce odrzucić. Dezaprobata Zielonych spotkała się z odpowiedzią, że są oni burżuazyjni, pełni hipokryzji i że stoją po stronie neoliberałów, którzy rozwijają swoje plany wobec Ukrainy.
Niestety tak się często w Polsce dzieje, że być przeciwko czemuś musi oznaczać popierać coś przeciwnego. Kilka lat temu, widzieliśmy jak liberalne, pro-unijne i pro-establishmentowe elity przejęły dla siebie antyfaszyzm, popychając jednocześnie wykluczonych i biednych pracujących w kierunku faszyzmu. Widzieliśmy, jak cheerliderstwo dla liberalnych demokratów z Majdanu i liberalizacji Ukrainy popchnęło lewicę wraz z prawicą w kierunku poparcia dla rosyjskich faszystów i Kremla. Niestety tak jest, gdy ludzie nie mają żadnej jasnej pozytywnej wizji tego, co chcą osiągnąć i po prostu reagują przeciw temu czego nie chcą, nie bacząc jakiego rodzaju jest to sprzeciw.
Zmiana próbuje nam przedstawić do wyboru ograniczony zestaw opcji. Ale zarówno Zmiana, jak i Zieloni przedstawiają nam fałszywe alternatywy.
Ani Rosja, ani UE: przeciw fałszywym wyborom lewicy
Zimna Wojna tak naprawdę się nie skończyła. Kapitalizm zatryumfował i niezależnie od tego, czy ktoś uważa że ludność ZSRR żyła w kapitalizmie państwowym, czy innym ustroju, nie ulega wątpliwości, iż ludność Federacji Rosyjskiej żyje obecnie w kapitalizmie, doznając wyzysku ze strony różnych sił, od małych kapitalistów, oligarchów, do państwa. Stawką obecnej zimnej wojny są sfery wpływów kapitału i walka o te wpływy rozgrywa się przed naszymi oczyma. Jeżeli Ukraina będzie mieć pozytywne relacje handlowe z unijnymi producentami, rosyjscy producenci utracą udziały na rynku. W konsekwencji, polscy eksporterzy ucierpią w wyniku embarga, itd. Kulturowe i polityczne wpływy zakulisowo wspierają określone interesy polityczne.
W obszarze rosyjskojęzycznym, a także – w mniejszym stopniu – poza nim, debata między słowianofilami a „zapadnikami” ma długą i skomplikowaną historię. Na wiele sposobów, ta debata przypomina dzisiejszą debatę Rosja – UE, w tym zakresie w jakim niektórzy widzą politykę Rosji jako przeciwstawną polityce UE. Ma to pewne podstawy w rzeczywistości, jednak istotną kwestią pozostaje, kto kontroluje kapitał i osiąga dominujące wpływy.
Obie siły chcą uchodzić za przedstawicielki zupełnie innych zasad i próbują znaleźć wyznawców dla swoich doktryn. Podobnie jak w niedalekiej przeszłości, Rosja prowadzi zręczną kampanię propagandową i stara się znaleźć popleczników, zwłaszcza w geopolitycznie ważnych regionach. UE ma własny program służący do propagowania własnego wizerunku jako fundamentu pozytywnych wartości.
Ale wraz ze wzrostem liczby krytyków instytucjonalnej polityki UE wśród jej mieszkańców i krytyką oczywistych związków tej polityki z programem cięć socjalnych i coraz bardziej drapieżnego kapitalizmu, wzrasta siła ruchów nacjonalistycznych. Lokalny nacjonalizm nie wyklucza się ze wspieraniem sił znajdujących się poza UE.
Konflikt na Ukrainie spowodował, że coraz więcej aktywistów lewicowych, razem z nastawionymi antyunijnie prawicowcami, opowiedziało się po jednej ze stron konfliktu, który błędnie postrzegają jako walkę z wpływami zachodniego kapitału i zachodnich wartości. Choć taka walka z pewnością w jakimś stopniu ma miejsce i są ludzie prowadzący walkę tożsamościową, nie to jest istotą sprawy. Istotą sprawy jest to, kto będzie kontrolował kapitał finansowy i ludzki.
Reagując na postrzegany obraz konfliktu, zachodni „antyfaszyści” podjęli walkę u boku faszystów, zyskując tym samym godne miejsce wśród pożytecznych idiotów XXI wieku. Wielu lewicowców i prawicowców błędnie utożsamiło USA, UE czy nawet Izrael jako jedynych nosicieli wartości kapitalistycznych. Dzięki temu mogą być wykorzystywani przez rosyjskich kapitalistów i agentów reakcji.
Coraz więcej ludzi na lewicy wpada w tę pułapkę fałszywej alternatywy i fałszywej wizji świata. Nasi wrogowie nie są naszymi wrogami dlatego, że urodzili się w jakimś kraju, czy mówią w jakimś języku. A nasi przyjaciele nie są naszymi przyjaciółmi z tych samych względów. Nie ma żadnego sensu, byśmy walczyli o narodowy kapitał, gdyż nadal będzie to oznaczać, że elity – a nie społeczeństwo - będą kontrolować całe bogactwo. Powinniśmy walczyć o to, co produkujemy, bez pośredników takich jak kapitał lub państwo.
Zielony liberalizm vs. czerwono-brunatny anty-liberalizm: to nie są opcje dla klasy pracującej
Czerwono-brunatni atakują Zielonych za to, iż są liberałami. Zieloni wspierają kapitalizm rynkowy z ludzką twarzą, niewolniczą pracę najemną itp... ale wyposażoną w kontrolę państwa, które w ich przekonaniu może wyeliminować najgorsze nadużycia, sprawiając, że ludzie będą chętniej akceptować swoją sytuację. Brak u nich zupełnie twardych stanowisk anty-kapitalistycznych. Ich „krytyka kapitalizmu” jest niezwykle płytka.
Niektórzy czerwoni zjednoczyli się z brunatnymi w krytyce liberalizmu. W przypadku brunatnych, krytyka liberalizmu rozszerza się na opozycję wobec kulturowego liberalizmu. Jedni i drudzy wspierają silne państwo, które poddałoby represjom drobno-burżuazyjne aspiracje. Ale nie tylko. Tak jak w przypadku rosyjskiego państwa, któremu udzielają poparcia, wymogiem jest zbiorowy konformizm i odmienne grupy mają być poddane represjom za sam fakt inności. Autorytarne państwo ma w Rosji długą historię, naznaczoną bezwzględnymi atakami na pracowników, którzy walczyli o kontrolę nad własnym życiem, zamiast oddawać ją w ręce państwowych nadzorców.
Ani liberalizm Zielonych, którzy dążą do reform socjal-demokratycznych nie próbując wyeliminować źródeł wyzysku, ani anty-liberalizm czerwono-brunatnych, którzy w sposób pełen ignorancji mylą eliminację kapitalizmu z ograniczeniem wpływów prywatnego i zagranicznego kapitału, nie oferują nam realnych rozwiązań.
Autorytarny komunizm, nacjonalizm i faszyzm
Historia użycia nacjonalizmu przez autorytarnych komunistów by zmobilizować pracowników do poparcia silnego państwa narodowego jest dość długa. W ciągu ostatnich dwóch dekad widzieliśmy, jak miłośnicy faszyzmu czasem zbliżają się do tych, którzy próbują odnowić autorytarne i totalitarne państwa. W Rosji, brązowo-czerwona koalicja istnieje od wczesnych lat 90'tych, od czasu zejścia ze sceny państwa totalitarnego w wyniku sfingowanego zamachu stanu, po którym nastąpiła faza dzikiego kapitalistycznego plądrowania zasobów.
W niektórych regionach widzimy „antykapitalistów” różnych odcieni popierających różne faszystowskie ugrupowania pod pretekstem, iż również są antykapitalistyczne i że również zwalczają liberalną elitę. Faszyści z tradycji strasserowskich i eurazjatyckich są więcej niż mile widziani wśród autorytarnych komunistów, począwszy od Syrizy do różnych grup działających w Polsce.
Wszystkie te kierunki są ślepymi uliczkami dla pracowników. Państwo autorytarne nie jest narzędziem regulacji, ale sposobem zdobycia władzy i przywilejów dla partyjnych elit. Nacjonalizm odwraca uwagę od głębszej natury kapitalizmu. Rozmaite grupy faszystowskie próbują dojść do władzy za pomocą swoich manipulacji.
Najlepszą drogą jest ignorowanie tych ugrupowań i budowanie niezależnego ruchu społecznego. Jednak, gdy tylko coś zacznie odnosić sukces, zlecą się jak sępy, udając poparcie i zainteresowanie, próbując uzyskać poparcie wyborcze. Nie dajmy się oszukać: postęp nie polega na daniu wiary szarlatanom, którzy obiecują poparcie w zamian za głos w wyborach. Chodzi o budowę alternatywnego źródła samoorganizacji, niezależnego od partii, które umożliwi organizowanie z powodzeniem działań bezpośrednich i wywierania nacisku w celu realizacji naszych własnych interesów.
źródło: cia.media.pl/czerwoni_brunatni_zieloni_pora_na_detoks
Etykiety:
geopolityka,
kapitalizm,
lewica,
Partia Zmiana,
polityka,
polska,
rosja,
unia europejska
Subskrybuj:
Posty (Atom)